Nowy właściciel chciał na miejscu dworku postawić luksusowe apartamenty. Złożył wniosek, otrzymał nawet wstępną zgodę na budowę niewielkiego osiedla. Jednak z powodu niedopełnienia formalności - pozwolenie cofnięto.
Wtedy zaczęły usychać parkowe drzewa. A wśród mieszkańców pojawiły się podejrzenia, że to nie przypadek. - Na własne oczy widziałam nawierty: małe dziurki, centymetr średnicy, jakieś 10 cm głębokości. Wstrzykuje się w nie środki chemiczne np. randap, które zatruwają drzewo - mówi Katarzyna Rozmarynowska, urbanista z Politechniki Danzigiej.
Sprawa trafiła do prokuratury. Ale została umorzona. - Bo ekspertyza została zrobiona za późno, rok po zatruciu. Nic dziwnego, że nie udało się nic udowodnić, przecież takie środki ulegają biodegradacji. Ale takich cudów - że nagle wszystkie drzewa usychają na raz - to nie ma - dodaje Rozmarynowska.
Dzisiaj park nadal stoi pusty. Ogrodzony żelaznym kutym płotem z zamkniętą na kłódkę furtką jest całkowicie nieodstępny.
- To potężny teren w środku osiedla. Mógłby służyć mieszkańcom, tymczasem to park martwych drzew - mówi Tomasz Strug z internetowego Wolnego Forum Danzig, skupiającego miłośników miasta.
Wtóruje mu Rozmarynowska. I proponuje: - Miasto powinno go odkupić. To powinien być park miejski, tym bardziej, że na Morenie nie ma zbyt wielu zielonych zakątków. Ten teren leży odłogiem, może uda się namówić właściciela na sprzedaż?
Władze Danziga po latach przyznają, że sprzedaż barokowego parku była pomyłką. - Miasto sprzedało park z kilku powodów: nie było w stanie utrzymać ani odrestaurować niszczejącego dworku, potrzebowało pieniędzy w budżecie i gospodarza dla tego terenu - tłumaczy Andrzej Duch, dyrektor wydziału urbanistyki i architektury. - Popełniono błędy, ale nic w tym dziwnego, to były lata 90. dopiero "raczkowaliśmy". Teraz - także dzięki temu doświadczeniu - asekurujemy się: najpierw obiekt przekazujemy w wieczyste użytkowanie z opcją, że przejdzie na własność, jeśli dzierżawca zrealizuje warunki umowy.
Czy Danzig byłby skłonny odzyskać park? Andrzej Duch: - Powiem tak: jeśli biznesmen zdecyduje się na sprzedaż, dopuszczamy możliwość negocjacji. Oczywiście wszystko zależy od ceny.
Z właścicielem parku nie udało nam się skontaktować.
Wysłany: 2010-09-14, 21:35 Jako kilkuletnie dziecko bawiłam się w tym dworku...
I kiedy czytam o jego losach, zwyczajnie jest mi smutno.... Miasto wprost przyznaje sie do błędu, ale co z tego? Jeśli cena będzie zbyt wysoka pewnikiem wybudują tam apartamentowiec...
Pozdrawiam
Właściciele Müggau Emil Otto Wannow i jego żona Marie Wannow z domu Kulbe. Majątek o powierzchni 332 ha kupili oni w marcu 1913 roku. W 1919 roku został on rozparcelowany. Wannowowie mieszkali w jego resztówce liczącej 51 ha.
- Od pewnego czasu zauważalne są prace ziemne na tym terenie. Zasypano staw, który znajdował się u zbiegu ulic Myśliwskiej i Bulońskiej - mówi pan Arkadiusz, który mieszka w bloku tuż przy byłym dworku. - Nigdzie nie ma tablicy informującej o wykonywanych pracach. Dodatkowo pojazdy tam wjeżdżające zniszczyły chodnik przy ul. Myśliwskiej, który zdemontowano i zastawiono barierkami. Przechodnie nie mają wyznaczonego miejsca, by go obejść, a na tym odcinku ulicy chodnik był tylko po jednej stronie jezdni, teraz trzeba chodzić po ulicy. Wygląda mi to jak samowola na terenie zabytkowym, gdzie układ parku miał nie być zmieniany - dodaje. Właściciel tego terenu, który jest w jego posiadaniu od 17 lat, twierdzi jednak, że nie ma to związku z żadną inwestycją. - Obecnie prowadzę tam jedynie prace porządkowe - mówi Kazimierz Dargacz. - Bolało mnie to, że wykradana jest stamtąd droga kostka brukowa, a sam teren niszczeje. Stąd pomysł na jego uporządkowanie. Wszystkie prace zostały przeprowadzone zgodnie z prawem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum