Wolne Forum Gdańsk Strona Główna Wolne Forum Gdańsk
Forum miłośników Gdańska

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: villaoliva
2009-10-18, 23:16
Celbowo / Celbau
Autor Wiadomość
roland 

Pomógł: 2 razy
Wiek: 64
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 316
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2009-10-20, 08:56   

Jerzy napisał/a:
Właściciele Celbowa nie byli browarnikami

Chcę sprostować to stwierdzenie, że należał do nich browar w Danzigu. Heinrich August Rodenacker nabył Celbowo w roku 1823. Był potomkiem browarników, ale sam już nie ważył piwa. Właściciele Celbowa żyli z tego co produkowało Celbowo.


Ale inni członkowie rodziny pracowali w browarnictwie.

W.F. Rodenacker był właścicielem kamienicy przy ul. Ogarnej 12 od roku 1838.
W roku 1867 w piwnicach tej kamienicy zbudował browar. Jego następca Eduard Rodenacker zakończył działalność browarniczą w roku 1918.
 
 
Kuglow 
Szatan zjada


Pomógł: 12 razy
Wiek: 51
Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 804
Skąd: Marienburg
Wysłany: 2009-10-20, 12:43   

Jeżeli chodzi o Eduarda , to w jego metalowej skrzyneczce trzymam sobie moje buteleczki. :flaga: :hihi: O jakości zdjęć już nic nie będę mówił :-|

dsc00517_111.jpg
Plik ściągnięto 24117 raz(y) 60,68 KB

krzynka1_435.jpg
Plik ściągnięto 24117 raz(y) 76,6 KB

To do kompletu dołożę jeszcze jeden kapsel - ezet.JPG
Plik ściągnięto 24117 raz(y) 81,95 KB

Ostatnio zmieniony przez ezet 2009-10-21, 17:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Karin 


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 23 Sty 2009
Posty: 153
Skąd: z Pomorza
Wysłany: 2009-10-20, 15:46   

guzzi, dziękuję za zamieszczony fragment książki. Co do poczynań Rodenackera, wierzę wypowiedziom v Krockowa, bo są obiektywne. Niestety tak było zawsze, że ideologia polityczna miała swoich zwolenników, wręcz fanatyków którzy nie liczyli się z tym, że może to doprowadzić do tragedii. Nawet własnego narodu.
 
 
 
Jerzy 

Wiek: 79
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-10-21, 08:09   

Cytat:
Rozmowa Krzysztofa Wójcickiego z Grafem Albrechtem von Krockow:
/Wójcicki/ „- Przed wybuchem wojny. Fritz Rodenacker wraz z koleżkami, szczuł, podżegał, nagabywał by gnębić Kaszubów. Miał w swoim majątku w Celbowie, podobnie jak Aleksander Hannemann w Połczynie, mundury, karabiny, radiostację z pełnym nasłuchem no i pieniądze z Berlina na werbunek ochotników, którzy organizować mieli dywersję, tajne posiedzenia, zebrania partyjne, szkolenia bojówkarzy…
/Wójcicki/ - Wiedział Pan o tym?
/v.Krockow/ - Oczywiście to był sąsiad graniczyliśmy o miedzę. Rodenackera znałem, ale o jego działalności niewiele wiem. Dawniej współtworzył Deutsche Veringung, czyli Zjednoczenie Niemieckie, któremu podporządkowane były pozostałe organizacje dywersyjne. Oni zamierzali przygotować powstanie, które miało oderwać Pomorze od polski…”
dalej
/v.Krockow/ „-Fritz chciał mnie skaptować, próbował kilka razy wciągnąć moje nazwisko na swoją listę bo dobry był ze mnie jeździec i strzelec. Rozmawiałem o tym z dziadkiem, który jako dyplomata śmiał się, mówiąc, że to jest zupełne głupstwo, ta jego radiostacja, co on może wiedzieć o prawdziwej polityce skoro sam jest tylko narzędziem w rękach nowej, niemieckiej władzy. Siedzi w Celbowie jak mysz w dziurze i nic nie wie. Ale ja wiedziałem, że Rodenacker i jego banda odgrażają się polskim sąsiadom, kolportują wrogie ulotki, pozdrawiają się wyciągniętą w górę prawą ręką, ozdabiają garnitury hitlerowskimi znakami…”


Wypowiedzi te zawierają tyle prawdy co historyjki o szabli na grobie albo o druidach.
Fritz Rodenacker pracował w nienazistowskich organizacjach mniejszości niemieckiej. On bronił w sposób legalny praw Niemców na tych terenach. Np. walczył o niemiecką szkołę albo o naukę religii ewangelickiej. Dlatego też był pilnie śledzony przez polską policję. Nawet gdyby chciał to nie mógł sobie pozwolić na urządzanie radiostacji albo na chowania czołgów za stodołą.

Nie wiem skąd się te brednie wzięły. W jakich warunkach doszło do tych wypowiedzi? Albrecht Von Krockow był w dobrych stosunkach z Rodenackerami a po wojnie był też w kontakcie z córką Fritza Rodenackera Elisabeth Paetzold. Dlaczego miałby ich oczerniać?

Po mojej dyskusji z panem Krzysztofem Wójcickim w styczniu tego roku mam wrażenie, że jest on publicystą wprawdzie interesującym ale niezbyt rzetelnym.

http://wolneforumdanzig.p...der=asc&start=0
Lepszym źródłem są prawdziwi historycy:
http://www.spcelbowo.republika.pl/pomerania.html
http://spcelbowo.edupage.org/text1/
http://www.zamekkrokowa.pl/grzegorz_berendt.pdf

Jeśli chodzi o rzekome okrucieństwie Rodenackerów, to wystarczy porozmawiać z ludźmi w Celbowie, którzy ich znali. Byłem w sobotę (17.10) w szkole w Celbowie żeby pokazać film „Synowie” Volker Koeppa i rozmawiałem z potomkami ludzi, którzy pracowali na folwarku. Żadnego złego słowa nie usłyszałem. Fritz Rodenacker był pracodawcą, który dbał o swoich pracowników, bez różnicy czy byli Kaszubami, Polakami czy Niemcami.
_________________
Jerzy P.
 
 
guzzi 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 172
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2009-10-21, 14:20   

Jerzy, jako autor cytatu z ostatniej książki Pana Wójcickiego "Mój przyjaciel trup", który poniekąd stał się przyczynkiem do Twojej odpowiedzi, chciałbym podziękować Ci za komentarz na naszym forum (prawdę mówiąc wiedziałem, że prędzej czy później zabierzesz głos, komentując historię losów Twojej rodziny z Celbowa ;-) ).
Bylibyśmy wdzięczni za przedstawienie faktów, których, jak widzisz brakuje nam, a mogą się okazać niezwykle cenne, dla przyszłej naszej dyskusji. Za każdą informację będziemy wdzięczni.
Serdecznie pozdrawiam
 
 
Jerzy 

Wiek: 79
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-10-21, 17:15   

Guzzi
Widzę, że nie ma odwrotu ;-)
Alo to parę dni potrwa. Dopiero co wróciłem z Danziga i muszę się trochę pozbierać
Pozdrowienia
_________________
Jerzy P.
 
 
guzzi 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 172
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2009-10-22, 09:52   Dawna historia Celbowa

Dając Jerzemu chwilkę na regenerację sił, postaram się sięgnąć do samych początków Celbowa, licząc na Waszą pomoc w uzupełnieniu zebranych przeze mnie materiałów. I tak od samego początku:

Pierwsze wzmianki dotyczące Celbowa datuje się na koniec XIII w., kiedy to w 1289 roku wieś wymienia się jako posiadłości diecezji włocławskiej: „…Stolica włocławska natomiast posiadała Mrzeźno od r. 1283, Smolno i Żoliborze (z niemiecka Celbowo zwane) od roku 1298. Oba te majątki były poprzednio własnością klasztoru w Łeknie z daru pewnie Mściwoja II; dokument na Smolno jest z r. 1270…” (źródło: ks. S. Kujot: „Kto założył parafie w dzisiejszej dyecezyi chełmińskiej?” Toruń, 1904)

Publikacja Andrzej Marka Wyrwa „Klasztor cysterski w Łeknie (poł. XII - kon. XIV wieku) - Zarys dziejów” Łekno-Poznań 2003.) podważa Clebowo jako własność klasztoru w Łeknie, sugerując, że klasztor w Łeknie miał mieć co prawda filie w Prusach ale fundacja ta nie doszła do skutku:
„…Klasztor łekneński natomiast założył dwie filie, tj. opactwo w Lądzie nad Wartą (ok. 1175 r.(?) lub po 1186 -1195 (?; koniec procesu fundacyjnego ok. 1195 roku !) i w Obrze (1231 ? 1238 do 1240 (?)). Miał być też twórcą filii w Prusach, którą zamierzał fundować biskup Prus Chrystian. Początki zabiegów o jej powołanie pochodzą z lat 1242-1243. Fundacja ta jednak nie doszła do skutku. Ze względu na bezpośrednie powiązania filiacyjne z Altenbergiem klasztor łekneński, podobnie jak Ląd i Obra, nazywane były tzw. „klasztorami kolońskimi”…”

Datą znamienną dla Celbowa jest 5 maja 1394 roku kiedy to „Jan von Rumpenheim, komtur danzigi, ponawia nadanie na prawie chełmińskim sołtysowi Jakubowi Brandeke wsi Celbowo i obniża do 17 skojców czynsz roczny z 1 łanu ziemi płacony przez mieszkańców” (źródło: Ciesielska, Janosz-Biskupowa: „Księga Komturstwa Danzigiego” Toruń, 1985). W tymże dokumencie Clebowo określane jest jako: Zeillibow (Czillibow).
Wieś ma wówczas 30 włók z czego 3 stanowią woliznę sołtysa.

Historia późniejsza Celbowa jest bardzo niejasna i opiera się głównie na przypuszczeniach aż do roku 1789, kiedy to, Celbowo, jako wieś rycerska – 66 włók, przechodzi w posiadanie wojewody pomorskiego Ignacego Przebendowskiego.

Czekam na kontynuację wątka... :flaga:
 
 
Jerzy 

Wiek: 79
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-10-22, 12:42   

Ten wątek zaczęty jest cytatem z mojej dyskusji z panem Krzysztofem Wójcickim.
Przytaczam tutaj całą dyskusję:

Wywiad z panem Wójcickim w Dzienniku Bałtyckim z 16.12.2008
http://danzig.naszemiasto.pl/kultura/936340.html

Moje pytanie i odpowiedź pana Wójcickiego w Dzienniku Bałtyckim z 12.01.2009.
Ten artykuł nie ukazał się w Internecie dlatego cytuję w całości:
Cytat:
Jak to było z Rodenackerami
16 grudnia Jarosław Zalesinski przeprowadził na tych łamach rozmowę z Krzysztofem Wójcickim, znawcą dziejów rodziny von Krockow. Powodem rozmowy było orzeczenie polskiego sadu otwierające drogę do uzyskania obywatelstwa polskiego przez Ulricha von Krockow. Nasz rozmówca wyraził wówczas m.in. opinię, ze na honorze von Krockowów nie powstały w czasie II wojny żadne istotne plamy i dlatego mogli oni po wojnie (a dokładnie od lat 90. ub. wieku) wspólnie z Polakami odnawiać swoje posiadłości w Krokowej. Krzysztof Wójcicki przeciwstawił postawę Krockowów postawie innych pomorskich rodów: Rodenackerów i von Grassów.
Po publikacji tego wywiadu otrzymaliśmy list od czytelnika z Hamburga, potomka rodziny Rodenackerów. Zamieszczamy ten list razem z odpowiedzią Krzysztofa Wójcickiego.
Fritz Rodenacker był człowiekiem honoru
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem wywiad z panem Krzysztofem Wójcickim.
Losy rodziny von Krockow są rzeczywiście bez precedensu i przyznanie obywatelstwa polskiego panu Ulrichowi von Krockow jest zrozumiale.
Ostatnia wypowiedz pana Wójcickiego wywołała jednak moje zdumienie. Wynika z niej, ze na honorze rodziny Rodenackerów jest jakaś plama. Ostatni właściciel Celbowa Fritz Rodenacker byl moim dziadkiem. Nie pamiętam go, bo nie miałem jeszcze roku, gdy zmarł w tragiczny sposób. To, co o nim wiem, wiem od mojej matki (Elisabeth Paetzold ur. Rodenacker) i od moich starszych braci. Dodatkowym źródłem są materiały zebrane przez pana Zygmunta Wisniewskiego, nauczyciela z Celbowa, który interesuje się historią ziemi puckiej. Według tych źródeł, Fritz Rodenacker był konserwatywnym nacjonalistą. To była postawa, która w tamtych czasach była spotykana często po stronie niemieckiej, jak i polskiej. Był on też działaczem w organizacjach mniejszości niemieckiej na terenie Polski. Jako człowiek konserwatywny nie był on zwolennikiem Hitlera i z tym się nie krył. Był on politycznym przeciwnikiem Polaków, ale był przecież Niemcem, a sytuacja była wtedy bardzo konfliktowa. To wszystko chyba nie wystarczy, żeby mówić o plamie na honorze.
Być może pan Wójcicki jest w posiadaniu innych materiałów, które by wniosły coś nowego. Jeśli tak, byłbym wdzięczny za udostępnienie ich. Nie chodzi mi o zachowanie racji, ale o poznanie prawdy.
Jerzy Paetzold, Heidelberg
Obywatele powinni być lojalni wobec swojego państwa
Dziękuje za przesłany list pana Jerzego Paetzolda, wnuka Fritza Rodenackera, o której to rodzinie wspominam podczas wywiadu.
Postawiłem ja świadomie naprzeciw rodzinie von Krockow, podobnie jak von Grass z Kłanina czy Hanemann z Połczyna, czy Keiserlingk z Wejherowa. Ale to zaledwie kontekst do pokazania, czy uwypuklenia lub zaakcentowania zaakcentowania postawy Krockowów wobec młodego, słabego i niedoświadczonego polskiego państwa. Rodzina von Krockow dopiero po sześciu latach zrozumiała, że jakakolwiek podwójna gra (Berlin –Warszawa, Danzig – Wejherowo) nie ma sensu, bo polskie prawo sens ten ujednoznacznia. Z narodowością jest jak z matka – można mieć tylko jedna. Obywatelstwo można, czasem trzeba wybrać. Ale gdy się już wybierze…
Pytanie pana Jerzego dotyczy plamy na honorze rodziny Rodenackerów. Tego przecież nie stwierdzam, nie mnie zresztą oceniać postawy Niemców na Kaszubach sprzed blisko 90 lat. Ale nie da się okryć faktów, ustalonych, opisanych, zinterpretowanych przez historyków tej choćby klasy, co prof. Andrzej Groth z naszego uniwersytetu. Zresztą pan Jerzy przywołuje jedna z prac Grotha.
Jesli we własnym sumieniu „rozgrzesza” swego dziadka, którego zresztą nie znal, to znaczy, ze wyznaje zupełnie inny dekalog. Być może ma do tego prawo, podobnie jak autorzy współczesnych niemieckich podręczników do historii, pisząc, ze Kaszuby i Pomorze to tereny pod tymczasowa administracja polska. Takie tez przekonanie nosiło w sobie wielu Niemców po 1920 roku, których młode państwo polskie po prostu śmieszyło. Sadzili, ze przetrwa dwa, trzy lata. Przetrwało 20. Potem następnych 60. W końcu trafiło do Zjednoczonej Europy. Nie da się również ukryć wspomnien, rozmów, zapisanych, nagranych z ludźmi pamiętającymi tamte lata. Jednym z nich w moim życiu był Albrecht von Krockow, któremu z wielu względów po prostu wierzyłem. Wspomina w naszych „Rozmowach” (1997 rok, wersja polska i niemiecka) Fritza Rodenackera z Celbowa, właściciela majątku w Celbowie, który zwoływał tajne zebrania organizacji niemieckich i szkolił bojówkarzy, a z czasem zainstalował w Celbowie radiostacje.
Albrecht von Krockow: „Rodenackera znalem, ale na temat jego działalności niewiele wiecej wiem. I choć byłą to działalność nielegalna, śmialiśmy się z tego. Ojciec (Doring von Krockow) mówił, ze to jest zupełne głupstwo ta jego radiostacja. Co on może wiedzieć o polityce. Siedzi w Celbowie jak mysz w dziurze i nic nie wie”. W naszych drukowanych „Rozmowach” tylko tyle. Mało…
Nie da się ukryć, ze agitację antypolską i dywersję uprawiali Niemcy od chwili połączenia Pomorza z Polską po traktacie wersalskim, którego przecież nigdy nie uznali. Mimo podpisania.
Pytania, jakie może warto zadać panu Jerzemu – mogłyby dotyczyć prawa, wedle którego Rodenackerom udało się pozostać na Pomorzu po 1926 roku. Cala rodzina von Krockow przyjęła polskie obywatelstwo, bo inaczej musiałaby opuścić swoje majątki, z oczywistym odszkodowaniem wypłaconym przez młode państwo polskie, które chciało się pozbyć dywersantów. Mickiewicz nazywał to bardziej poetycko: „oczyszczaniem domu ze śmieci”. A jak się stało z rodzina Rodenackerów? Składali akty lojalności? Zapewniali o niedziałaniu na szkodę państwa? To państwo pozwoliło im pozostać, bo byli wlascicielami majątku. A oni stworzyli w tym państwie piata kolumnę, która w 1939 rozłożyła je od środka. Ja tego nie badałem. Może pan Jerzy będzie wiedział? Jeśli nie o plamie na honorze (o czym w wywiadzie w odniesieniu do Rodenackerów nie było), to o czym mamy mówić, o braku honoru? Zresztą mnie bardziej zainteresował wątek tajemniczej śmierci Fritza Rodenackera. Z czyich rak zginał? Rosyjscy czynownicy z końca wojny byli nie mniej skrupulatni niż ich sprzymierzeńcy z jej początku i notowali wszystko o wszystkich, zatrzymanych i przesłuchiwanych. Chcąc się wydostać z Pucka w dalsza drogę, a można było tylko do Lęborka, w celu wystarania sie o pozwolenie na przekroczenie Elby, musiał otrzymać rosyjska przepustkę. Czy była na niej pieczątka NSDAP – niet? Ja tego nie badałem. Może pan Jerzy będzie wiedział? Z czyich rak zginął i to w okolicach Piasnicy? To pobrzmiewa jakąś fałszowaną legendą. Polacy nie byli przecież aż tak mściwi, zresztą niewielu ich tu wtedy pozostało. Pytam o to, bo przypominam sobie opowieść Albrechta von Krockow o Fritzu Rodenackerze, który przeżył wojnę. A po wojnie zamieszkał w Niemczech. To dlatego tak mało opowiedział o nim w naszych drukowanych „Rozmowach…”. Bo był lojalny. I miał honor. Ale czy te pojęcia – łącznie – coś jeszcze znaczą w Zjednoczonej Europie?
KrzysztofWójcicki


Moja odpowiedź w Dzienniku Bałtyckim z 28.01.2009
http://danzig.naszemiasto...nia/953205.html

Chcę uzupełnić, że Niemcy mieszkający na terenach, przyznanych Polsce przez traktat wersalski, mieli prawo do pozostania tam i przyjęcia obywatelstwa polskiego na podstawie Artykułu 91 tego traktatu.

Historia ucieczki Elisabeth Paetzold, zagubienia i odnalezienia dwojga dzieci została opisana przez panią Abramowicz w artykule "Wszyscy synowie Elizabeth" (Dziennik Bałtycki 25.03.2005). Może go później skopiuję albo sam coś napiszę.
_________________
Jerzy P.
 
 
guzzi 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 172
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2009-10-22, 13:39   

Pojawia się pewna niekonsekwencja w wypowiedziach Pana Wójcickiego (o których mieliśmy już wątek na tym forum, przy okazji Sławutówka i smierci hrabiny Henny):

Albrecht von Krockow w "Mój przyjaciel trup" przytacza rozmowę z dziadkiem - czyli Gustavem von Below ze Sławutówka:
Cytat:
...Fritz chciał mnie skaptować, próbował kilka razy wciągnąć moje nazwisko na swoją listę bo dobry był ze mnie jeździec i strzelec. Rozmawiałem o tym z dziadkiem, który jako dyplomata śmiał się, mówiąc, że to jest zupełne głupstwo, ta jego radiostacja, co on może wiedzieć o prawdziwej polityce skoro sam jest tylko narzędziem w rękach nowej, niemieckiej władzy. Siedzi w Celbowie jak mysz w dziurze i nic nie wie. Ale ja wiedziałem, że Rodenacker i jego banda odgrażają się polskim sąsiadom, kolportują wrogie ulotki, pozdrawiają się wyciągniętą w górę prawą ręką, ozdabiają garnitury hitlerowskimi znakami…


w artykule Jerzego:
Cytat:
Albrecht von Krockow: „Rodenackera znalem, ale na temat jego działalności niewiele wiecej wiem. I choć byłą to działalność nielegalna, śmialiśmy się z tego. Ojciec (Doring von Krockow) mówił, ze to jest zupełne głupstwo ta jego radiostacja. Co on może wiedzieć o polityce. Siedzi w Celbowie jak mysz w dziurze i nic nie wie”. W naszych drukowanych „Rozmowach” tylko tyle. Mało…

pojawia się ojciec Albrechta Doring von Krockow :szok:

i tutaj musimy wspomóc się Kol. E. Zimmermannem, który może wpadł na ślad Fritza Rodenackera we wcześniejszych książkach K. Wójcickiego. :flaga:
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-10-22, 15:47   

"A.K." (Albrecht von Krockow): „Rodenackera znałem, ale na temat jego działalności nie wiele wiem. I choć była to działalność nielegalna śmialiśmy się z tego. Ojciec mówił, że to jest zupełne głupstwo ta jego radiostacja. Co on może wiedzieć o polityce. Siedzi w Celbowie jak mysz w dziurze i nic nie wie”. (K. Wójcicki, Rozmowy z grafem Albrechtem von Krockow, Gdynia 1997, s. 84-85)

Jest tak, jak zauważyłeś. W tej książce wypowiedź o radiostacji i "myszy w dziurze" przypisywana jest Döringowi von Krockow, ojcu Albrechta. W innych książkach tego autora nie znalazłem informacji dotyczących Fritza Rodenackera
 
 
Karin 


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 23 Sty 2009
Posty: 153
Skąd: z Pomorza
Wysłany: 2009-10-22, 16:48   

Jak ważne jest zabranie głosu w dyskusji i prostowanie nierzetelnych wypowiedzi. Celbowo oraz historia przedwojennych właścicieli zainteresowała mnie głębiej dzięki rozmowie z pewną starszą osobą, która w dzieciństwie zetknęła się z tym miejscem lecz nie potrafiła udzielić więcej informacji. Dzięki temu forum i zabraniu głosu przez kompetentnych znawców historii Celbowa i rodu Rodenackerów, mogę i ja dowiedzieć się więcej faktów, jak i przekazać stąd informacje tej osobie. Dziękuję Jerzy, że podjąłeś się sprostowania nierzetelnych artykułów. Najłatwiej ocenia się tych, którzy nie mogą się od oskarżeń obronić. Nigdy nie byłam w Celbowie, ale dzięki Wam zaplanowałam sobie w przyszłym roku wiosną odwiedzić to miejsce.
 
 
 
Jerzy 

Wiek: 79
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-10-22, 17:30   

Cytat:
Jeśli jesteś zainteresowana historią rodziny Rodenackerów i przy okazji Celbowa (Celbówka) polecam książkę "Czwarte miejsce przy stole" Horst Mönnich.

"...Mönnich napisał tę historię na podstawie autentycznych wydarzeń z życia kuzynki jego żony, pani Elisabeth Paetzold, której rodzice do 1945 roku mieszkali w Celbowie, a ona sama w Celbówku. Historia ta ożyła w ostatnich latach. Okazało się, że syn z Danziga wyjechał do Niemiec w 1977 roku. Natomiast chłopiec z Warszawy mieszka tam do dzisiaj pod innym nazwiskiem. Około 10 lat temu doszło do spotkania wszystkich dzieci z matką. Pani Elisabeth Paetzold zmarła w 1998 roku. Na podstawie tej historii nakręcono w Niemczech film w reż. Koeppa pt.: "Söhne" - od czerwca 2007 roku ukazuje się on na ekranach niemieckich kin i cieszy się dużą popularnością - został już uhonorowany nagrodą filmową. Sceny do filmu kręcono m.in.: w Celbowie, Danzigu, Warszawie i w Niemczech..." (pomorska księgarnia internetowa "Pod Gryfem")


W tym tekście jest parę nieścisłości:
Syn z Danziga (Wrzeszcza), czyli ja, wyjechał do Niemiec w 1974 roku.
Od spotkania wszystkich dzieci z matką opłynęło już więcej niż 30 lat.
Reżyser Volker Koepp nie czytał nigdy „Czwartego miejsca”, czyli film nie jest oparty na historii „Czwartego miejsca” ale na przeżyciach Elisabeth Paetzold i jej synów.


Rozmawiałem właśnie z moim bratem Klausem. Według niego kamienny stół został postawiony przez naszego dziadka albo pradziadka i był używany podczas letnich pikników.
Druidów nie widziano.
Sprawę szabli może tylko wyjaśnić Wieczór Wybrzeża.

Wszystkim, którzy są rozczarowani i pragną czegoś romantycznego, mogę opowiedzieć, że na rodzinnym cmentarzu jest grób Arthura Rodenackera (*1870 +1895). On był starszym bratem Fritza i byłby dziedzicem Celbowa, ale popełnił samobójstwo z powodu nieszczęśliwej miłości i Fritz musiał przejąć gospodarstwo.
_________________
Jerzy P.
 
 
Karin 


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 23 Sty 2009
Posty: 153
Skąd: z Pomorza
Wysłany: 2009-10-22, 18:15   

Jerzy, miło mi poznać potomka rodu Rodenackerów. Dzisiaj otrzymałam książkę "Czwarte miejsce przy stole" , od jutra zacznę ja czytać :-) . Niestety filmu nie oglądałam. Pozdrawiam
 
 
 
guzzi 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 172
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2009-10-22, 19:11   

Jerzy, dziękuję za sprostowanie w sprawie książki, sam widzisz jak wiele nieścisłości nagromadziło się w ciągu kilku lat - a my mamy "pretensje" do historii sprzed lat 100.
Żałuję, że nie dałeś nam znać na forum o projekcji filmu "Synowie", która odbyła się w Celbowie kilka dni temu, może następnym razem...
Mam nadzieję, że nie naruszę Twojej prywatności zamieszczając link do artykułu:
http://www.monstersandcri...-2009-22-45-ARD , który pozwoli nam poznać Was naocznie, jako głównych bohaterów, wzruszającej i wręcz nieprawdopodobnej historii, która wydarzyła się w naszym regionie.
Ktoś kiedyś powiedział, że historia jest jak dobre stare kino. Przed twoimi oczami przesuwają się bohaterowie: zwycięzcy i straceńcy. A ty nie musisz biedzić się nad scenariuszem, bo jest już gotowy... - tak jest w Waszym przypadku. A my mamy szczęście, że jesteśmy właśnie tymi widzami.
Ostatnio zmieniony przez ezet 2009-10-22, 21:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Jerzy 

Wiek: 79
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-10-22, 19:18   

guzzi, Karin
Jestem mile zaskoczony tak silnym zainteresowaniem tym tematem.
Sprawdziłem prze Google i wydaje mi się, że DVD z filmem nie jest dostępna w Polsce.
Można zamówić przez niemiecki Amazon:
http://www.amazon.de/S%C3...56234229&sr=1-2

To jest DVD w języku niemieckim z podpisami w języku polskim i angielskim.
On był pokazywany w Polsce 2 razy na Festiwalu Filmowym w Warszawie (2007, 2008)
W zeszłym roku latem leciał w TVP-Kultura ale o tym terminie nie byłem powiadomiony.

Książka „Czwarte miejsce” jest właściwie scenariuszem filmu telewizyjnego, który był pokazany na początku lat 60. Na tym samym scenariuszu było też oparte bardzo znane w tym czasie słuchowisko radiowe.

Postaram się wkrótce dostarczyć krótki opis naszych dziejów.
_________________
Jerzy P.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Partnerzy WFG

ibedeker.pl