12 grudnia 1981 r. Sala BHP Stoczni Danzigiej im. Lenina. Drugi dzień posiedzenia Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Po prawej stronie stołu prezydialnego gipsowy Lenin. Po lewej - krzyż i pianino.
Lech Wałęsa przez większość czasu jakby nieobecny. Milczący i zamyślony. Ożywia się tylko po najradykalniejszych wystąpieniach. Sala ma ubaw, gdy Lechu oświadcza, że właśnie kazał sprawdzić lekarzom, czym w przerwie nakarmiono związkowych krasomówców.
Radykalnych wystąpień nie brakuje. Patrycjusz Kosmowski z Podbeskidzia dopiero co ogłosił, że władza leży na ulicy. Jego kolega z regionu Antoni Kopaczewski uzupełnia: "Trzeba brać tę władzę albo idźmy na Syberię".
Młody socjolog Ludwik Dorn referuje wyniki badań członków "S" z Mazowsza: połowa nie chce konfrontacji z władzą, a jedna trzecia skłonna jest do daleko idących ustępstw. Szef Regionu Mazowsze Zbigniew Bujak apeluje, by w ogóle nie używać słowa "konfrontacja" -bo ono polaryzuje społeczeństwo.
Doradca związkowy Jacek Kuroń rozdaje delegatom kopię swojego artykułu "Rząd narodowy". Przewiduje, że władza ani nie uderzy, ani nie złoży oferty kompromisu. Trzeba ten kompromis wydusić zmasowaną presją społeczną. Doprowadzić do ogólnokrajowego referendum ustrojowego i... czekać na reakcję Wielkiego Brata.
Ale Karol Modzelewski z Dolnego Śląska przestrzega, że może być za późno. Bo władza wprowadzi lada dzień stan wojenny.
Mecenas Jan Olszewski jest innego zdania: „Władze nie mają siły, by rozbić »S «. Wiedzą, że bez niej kraj utonąłby we krwi. Nie chcą też stracić pomocy gospodarczej z zagranicy”.
Inżynier Andrzej Gwiazda przechadza się po sali z radioodbiornikiem własnej roboty przy uchu. Próbuje wyłapać milicyjne podsłuchy.
W gronie znużonych dziennikarzy kędzierzawy 24-latek z działu związkowego tygodnika "Samorządność" Donald Tusk. Jak wszyscy na tej sali, marzy o powrocie do domu.
Minęła północ. Przybiega zdenerwowany Aleksander Hall z Ruchu Młodej Polski. Towarzyszy mu mec. Jacek Taylor. Alarmują Wałęsę, że milicja wyciąga z łóżek działaczy przedsierpniowej opozycji. Wpada Alina Pienkowska z "S" służby zdrowia. Kolejna porcja rewelacji: władze kazały przygotować w szpitalach tyle wolnych łóżek, ile się da.
- Chyba musimy poinformować o tym naszych ludzi - sugeruje Wałęsie Kuroń.
- Pewnie wywierają presję psychologiczną. Nie ma co robić paniki -odpowiada zmęczony Wałęsa. - A jeśli nawet coś naprawdę się dzieje, to i tak nic już dziś nie postanowimy.
Po północy koniec posiedzenia. "Życzę państwu w związku z tym dobrej nocy" - mówi zza stołu prezydialnego wiceszef Krajówki Mirosław Krupiński. Podnoszący się z miejsca Andrzej Słowik z Łodzi zdobywa się na cierpki żart, ale jego słowa giną w tumulcie i taśma ich nie zarejestruje.
Słychać za to wyraźne: "Nie kracz, Słowik".
To wspomnienia z 12 grudnia. A jakie są wasze wspomnienia ze stanu wojennego?
W nocy z 12 na 13 grudnia było kino nocne i emitowali film pod tytułem "Człowiek który zabił koguta " dokładnie o 24 przerwano jego nadawanie podziękowano za oglądanie nie podając informacji dlaczego film został przerwany
A rano ... nie było TELERANKA dla dzieci
_________________ Jesteśmy odpowiedzialni za: gradobicie, trzęsienie ziemi i koklusz....
pawel_45 Pomógł: 13 razy Dołączył: 09 Maj 2008 Posty: 282
Wysłany: 2010-01-06, 01:10
Ja zapamiętałem tę chwilę nieco inaczej. O północy brzęknął telefon obok którego siedziałem, podniosłem słuchawkę - a tu głucha cisza - brak sygnału. Powiedziałem mniej-więcej coś takiego: "no to zaczynają się kłopoty"- żona na to: dlaczego muszę głupio krakać? Ale po jakiejś chwili szwagier powiedział - włączmy telewizor - może coś powiedzą. Włączyłem, ale już nic nie było nadawane - tylko " śnieg" na ekranie.
Synek miał niespełna dwa miesiące. Zrobiło się dziwnie, niepokojąco...
Wiek: 69 Dołączył: 28 Sie 2008 Posty: 51 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2010-01-07, 01:47
O godzinie 00.45 zostałem obudzony wrzaskiem ALARM!!!! ktory to wrzask rozległ się na korytarzu koszar 37 PZ (15 Olszytńska DZ) w Morągu, w którym to slawetnym oddziale zlokalizowano tzw. SPR (dla niewtajemniczonych Szkołę Podchorązych Rezerwy), a do której to "szkoły" miałem pecha trafic po prawie trzyletnim "miganiu" się od odbycia zaszczytnego obowiązku służby wojskowej. Efektem owego alarmu była moja trzygodzinna obecność w tzw. szczelinie przeciwlotniczej zlokalizowanej na terenie koszar, gdzie wraz z kilkunastoma biedakami miałem w ramach tzw. plutonu plot. zwalczać ogniem broni maszynowej :nisko nadlatujące samoloty". Przysięgam na głowy moich dziatek, iż ani jedno slowo z nin. postu nie jest przesadzone. Temperatura na zwenątrz wynosiła ok. -21 st. C a zatem przypominalsmy raczej niedzwiedzie polarne niż mobilnych zolnierzy Załozyliśmy bowiem na siebie wszystko co dało się założyć w ramach tzw. sortów). O tym, że ogłoszono stam wojenny dowierziałem sie ok. godziny 03.00 kiedy to po uporządkowaniu gigantycznego bałaganu litościwie przypomniano sobie o zagubionym w zaspie plutonie plot, scągnięto nas do koszar gdzie odtajaliśmy i gdzie dowódca tzw. Szkolnej baterii Artylerii był uprzejmu powiedzieć nam że własnie udalismy się na "wojnę". Hm...... uwierzcie że nie było miło....
_________________ Światełko w tunelu — to reflektory nadjeżdżającego pociągu.
Mnie utkwily sie w pamieci pamietna ucieczka "Niebieskich Beretow" z koszar na ul.Grunwaldzkiej.W wielkiej panice opuscili nasze koszary,niewiedzieli co sie dzieje i gdzie jada.W koszarach zostala nas szesnastka zolnierzy (2 dni do cywila) z Danziga ,wydano nam ostra bron,musielismy powiadomic dowodztwo bylo nas trzech lacznikow.wyszlismy za brame a tu kolumna Milicji w strone Danziga sie przedzierala. Dlugo sie nie zastanawialismyDalismy serie z maszynowych do zatrzymania sie.... .Trzy "Gaziki" z kierowcami byli naszymi zakladnikami,kazdy pojechal po "Swojego"-rozkaz wykonalismy! O godz. 4 rano bylismy juz w koszarach.
pawel_45 Pomógł: 13 razy Dołączył: 09 Maj 2008 Posty: 282
Wysłany: 2010-01-07, 20:58 Re: Stan Wojenny
faza napisał/a:
Mnie utkwily sie w pamieci pamietna ucieczka "Niebieskich Beretow" z koszar na ul.Grunwaldzkiej.W wielkiej panice opuscili nasze koszary,niewiedzieli co sie dzieje i gdzie jada.W koszarach zostala nas szesnastka zolnierzy (2 dni do cywila) z Danziga ,wydano nam ostra bron,musielismy powiadomic dowodztwo bylo nas trzech lacznikow.wyszlismy za brame a tu kolumna Milicji w strone Danziga sie przedzierala. Dlugo sie nie zastanawialismyDalismy serie z maszynowych do zatrzymania sie.... .Trzy "Gaziki" z kierowcami byli naszymi zakladnikami,kazdy pojechal po "Swojego"-rozkaz wykonalismy! O godz. 4 rano bylismy juz w koszarach.
Całe szczęście (dla WRONY), że to zdarzyło się nie 2-3 dni póżniej - bo po pamiętnej ucieczce "NB" koszary mogły paść łupem ekstremy spod znaku "S" - a tak Wy ich przypilnowaliście, a nawet dzielnie zaatakowaliście kolumnę "niebieskich"
Wysłany: 2010-01-08, 01:06 Z Zarządu Regionu na Stocznię
Trudno w kilku zdaniach opisać to, co działo się przez kilka lat, przed ponad ćwierć wiekiem. W niedzielę 13 grudnia pojechałem rano do Zarządu Regionu, gdzie prowadziłem pracownię sitodruku. Okazało się, że grupa troglodytów w mundurach złożyła nam niezapowiedzianą wizytę już wcześniej. Wszystkie drzwi do pomieszczeń były powyłamywane, rzeczy osobiste pracowników, (które nie zostały skradzione), walały się po całym budynku; sprzęt (centrala telefoniczna, maszyny do pisania, magnetofony, itp.) zniszczony. Tak zwana „waaadza” doskonale sobie z tego zdawała sprawę – wkrótce po przewrocie zostałem wezwany na przesłuchanie na Okopową (brrr). Zażądano zwrotu dokumentów finansowych, które miałem w przededniu przewrotu*. Powiedziałem, że nie mogę odpowiadać za rzeczy niebędące pod moją kontrolą – uznali moje argumenty i dali mi spokój (na jakiś czas). Najlepszy dowód na to, że doskonale wiedzieli o skali „zabawy”, jaką urządzili sobie ich koledzy w naszej siedzibie. Wracając do opisu pierwszych godzin władzy „generalissimusa”, zapadła decyzja o ewakuacji pracowników ZR NSZZ „S” na teren Stoczni Danzigiej. Przy okazji udało nam się ukryć kilka dużych pojemników z farbą, która przez następny rok (z hakiem) była wykorzystywana do drukowania plakatów, ulotek itp. Na statkach stojących w Stoczni słuchaliśmy zachodnich stacji radiowych oraz rozmów MO i SB. Potem nastąpił atak na Stocznię, równolegle przeprowadzona ewakuacja grupy takich osobników jak niżej podpisany na drugą stronę kanału, noc w nieznanej lodowatej piwnicy z Jackiem, Wieśkiem, Konradem (?), (pozostałych imion nie pamiętam), a potem …, ale to już zupełnie inna historia.
* Nie potrafię wysłania wojska i innych podległych „waaadzy” uzbrojonych po zęby służb przeciwko własnemu Społeczeństwu, (którą to akcję nazwano eufemistycznie stanem wojennym) nazwać delikatniej.
Przerażający i szokujący - tak większość osób opisywała baner, który zawisł dziś po południu na budynku Solidarności przy Wałach Piastowskich w Danzigu. Znajduje się na nim zdjęcie zabitego w stanie wojennym 20-letniego Antoniego Browarczyka. Dla wielu zwłaszcza młodych ludzi, zdjęcie z sekcji zwłok chłopca to trudna lekcja historii.
Cytat:
W uroczystości wzięły udział także matka i siostra zamordowanego.
Antoni Browarczyk brał udział w manifestacji w rocznicę wydarzeń Grudnia 70 na wybrzeżu. Został zabity przez milicjanta strzałem w głowę w okolicach Targu Rakowego. Mimo że ludzie niemal natychmiast przenieśli go na ławce do szpitala, nie udało się go uratować.
Spotkanie z Ewą Kubasiewicz - Houée nie rozczarowało zebranych 2 października w oliwskim Domu Zarazy. Polonistka, tłumaczka, dziennikarka najczęściej przywoływana bywa w kraju jako ta, która w stanie wojennym skazana została na 10 lat więzienia za działalność opozycyjną.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum