Aż wstyd, że nawet Skarszewiacy nie wiedzą, jak dotrzeć na Paniną Górę . Oficjalnie, na piśmie chwalimy się i chwalimy tą atrakcją. Wydano nawet książeczkę z legendą. Niestety brak jakiegokolwiek oznakowania, jak tam dojechać. Przybędzie do nas jakiś turysta, zapyta o drogę, a my jej nie znamy... Ścieżka jest tak porośnięta krzewami, że na samą górę dociera się z otarciami. W ogóle wygląda tam tak, jakby nikt tam nie zaglądał. Niegdyś przyjeżdżało się tu klasową wycieczką rowerową, paliło się tu ognisko...
Panina Góra.jpg Widok z Paninej Góry (sierpień 2009)
Pomogła: 10 razy Wiek: 48 Dołączyła: 07 Maj 2008 Posty: 3529 Skąd: Neufahrwasser b. Danzig
Wysłany: 2009-11-29, 21:51
Długo jeździłam na wakacje do Borówna k. Skarszew i zawsze wydawało mi się, że zdeptałam okolicę wzdłuż i wszerz. Nic bardziej mylnego jak się okazuje. Pierwszy raz słyszę o takiej górze. Albo na niej byłam, tylko kompletnie nie wiedziałam, że ma nazwę i legendę. I z tego co wyczytałam w sieci, to znajduje się tam czakram.
Można poprosić o mapkę z umiejscowieniem Paninej Góry?
Z tym czakramem musi być prawda. Ja czułam tam specyficzną harmonię. Coś mnie tam przyciągnęło do tego stopnia, że po pobycie na górze, następnego dnia też się tam wybrałam. Słyszałam, że niektórzy wyjątkowo odczuwają tam przepływ niezwykłej energii, podwyższa się im temperatura ciała, wzrasta ciśnienie we krwi. Przez to serce bije szybciej. Podobno ciało się regeneruje, zmęczenie mija. Ciekawe, czy to prawda... Być może mamy w pobliżu Skarszew uzdrawiające miejsce. Nieświadomi!!! Pobyt na górze może także powodować twórcze wizje... Tego jednak nie doświadczyłam
Pomógł: 3 razy Dołączył: 08 Maj 2008 Posty: 182 Skąd: Westpreussen
Wysłany: 2009-12-01, 10:02
feyg napisał/a:
Za to niemieccy kartografowie widzieli w tym miejscu tylko ślady "potopu".
"potopem" nazywamy szwedzki najazd na Polskę w 1655 (w czasie II wojny północnej), natomiast jeśli mowa o "szańcach szwedzkich" to na terenie Prus Królewskich budowane one były właściwie tylko podczas tzw. wojny o ujście Wisły w latach 1626-29 z uwagi na jej bardziej "pozycyjny" charakter...
roko Pomógł: 1 raz Wiek: 66 Dołączył: 21 Kwi 2011 Posty: 70 Skąd: Gdańsk
(...) Pobyt na górze może także powodować twórcze wizje... Tego jednak nie doświadczyłam
A ja mysle, ze wszystko co udalo mi sie zrobic, to za sprawa moich pobytow, noclegow itp. wlasnie na tej cudownej gorze. Dodam tylko, ze na szczescie nie wszystkim znana jest droga do tego pieknego zakatka . Dzieki temu, ze chowana przed masami, moze nadal zachwycac tych, ktorzy umieja spojrzec na jej piekno, i uszanuja to miejsce.
_________________ daraschek
Ostatnio zmieniony przez ezet 2011-10-07, 09:54, w całości zmieniany 2 razy
Witaj Daraschek Miło Cię spotkać na Wolnym Forum Danzig
Witam!...Witam!.....No! Zagladam tu od czasu do czasu! Rozgladajac sie, trzymam reke na pulsie. Chyba nie chcialbys, abym do grobu zabral informacje o tym jak zejsc do tych podziemi. To nie byl zart z mojej strony, choc jestes o tym przeswiadczony. Tak jak obiecalem, o ile do gwiazdki przyszlego roku nie znajde wydawcy, lub w ogole rozmysle sie aby cokolwiek wydac, bedziesz pierwszym ktory bedzie to czytal. Nie ma we mnie slowianskiej zlosci, ani tez chorej ambicji, .... na pewno sie dowiesz. A swoja droga jestem tak jakby w szoku. Jak to mozliwe, ze jestem jedyny ktory zna to wejscie. Tworca byl super kreatywny, nie przecze, ale dla prawdziwego badacza to prawdziwy rajc, i dodatkowa motywacja aby samemu to odkryc.
Dziwny alfabet mi tu wychodzi, wiec sie nie rozpisuje. Jedynie co, dodam. Piekna fotka. Taki wlasnie pamietam - grodek Gnosna.
Mam przyjemność przedstawić na Wolnym Forum Danzig naszą przygodę z Paniną Górą.
We wtorek 3 kwietnia, tuż przed świętami, pojechaliśmy zdobyć, prawie szturmem, Paniną Górę. Pojechaliśmy sobie konno, mój syn Rafał, kolega Marcin no i ja, Maciek:). Wycieczka wystartowała z Obozina szlakiem przez las ku Nigutowi i jego północnym brzegiem, a następnie pod mostem drogowym w kierunku Czystej Wody. W Czystej Wodzie na wysokości byłej karczmy przeprawiliśmy się przez drogę asfaltową i miał być to najtrudniejszy odcinek wyprawy. Nie był. Dalej ruszyliśmy w kierunku Probostwa i drogi Skarszewy - Więckowy. Po drugiej stronie asfaltu widząc człowieka, podjechaliśmy, był to przemiły staruszek z wnuczkiem, zasięgnęliśmy języka. Wytłumaczył nam, jak dojechać, ostrzegł jednak, że pod żadnym pozorem nie mamy skręcać w kierunku pierwszych po lewej zabudowań, tylko je ominąć. A miłych staruszków trzeba słuchać, bo znają życie! No i tak spokojnie, nadkładając drogi, obrzeżami Zamkowej Góry, dotarliśmy na Paniną. Tylko co chwilkę Rafał, który jako jedyny znał to miejsce, krzyczał "to ta góra po prawej, lewej....". Cóż, oryginalna była schowana w lesie, tajemnicza, zarośnięta i o niebo piękniejsza od pozostałych. A widoki jakie roztaczały się z grodziska...! Dotarliśmy! Jeszcze przed rozkulbaczeniem koni, oczom naszym ukazał się niesamowity bałagan, porozrzucane butelki, puszki, papierki, jakieś foliowe torebki. Nikt o to miejsce nie dba! A w końcu to też kawałek historii tych terenów i powinien być powodem dumy, a nie śmietnikiem pseudo turystów. No, ale puściliśmy konie wolno i przeliśmy do przyjemniejszych spraw. Rozpaliliśmy małe ognisko, upiekliśmy kiełbaski i zaczęliśmy "męskie" pogawędki o drodze, jak miło minęła, o grodzisku, że takie piękne i zaniedbane, o śladach łopat całkiem świeżych w niektórych miejscach. Zaczęliśmy też się zastanawiać nad działaniem domniemanego czakramu, że tak jakoś sielankowo się zrobiło, że te konie takie spokojne, pasą się... I to był pierwszy błąd! Konie najedzone wysoko energetyczną trawą, albo doładowane energią niesamowitego miejsca, doszły do wniosku, że dość już wypoczynku i pozwiedzają sobie teraz okolice, ale bez nas. Nasze wierzchowce to Hucuły z Bieszczad i pagórki im nie straszne. Wbiegły na górną część grodziska, ja z synkiem za nimi, one zbiegły po najbardziej stromej skarpie, my za nimi... Na szczęście uciekły tylko dwa. Pobiegłem za końmi przez las na pole, Rafał koordynował akcję, a Marcin dosiadł swojego rumaka i popędził w pogoń. Po kilku minutowej akcji kuszenia "na konia", "na trawkę", "na złotko od kanapki"(na pewno ładnie pachniało), znowu "na konia" udało się! Mieliśmy na czym wracać!
Dokończyliśmy biesiadę, konie były uwiązane, spakowaliśmy się, dogasiliśmy ognisko. Ruszyliśmy w powrotną drogę. Jeszcze tylko kilka zdjęć i prosto do drogi. Tyle, że zrobiliśmy sobie malutki skrócik, przez pole. Pole jak to pole, tu dołek, dalej górka, a za górką... gospodarstwo! Jedziemy środkiem, jakieś 70m od zabudowań. Pierwsze powitały nas psy. Nie szczekały raczej radośnie... Na podwórku widać było zamieszanie, słychać krzyki. Może gospodarz odwoła psy? NIE! "Odpalaj k... ciągnik" ktoś krzykną i nim ujechaliśmy 20 metrów, nadjechał wielki ursus, a w nim dwóch STRASZNIE nerwowych panów, machając rękami krzyczeli niecenzuralne słowa i kierowali pod naszym adresem groźby karalne. Strasznie im chyba to pole zadeptaliśmy. Nawet jeden chciał wezwać "milicję", nie wiedziałem, że w naszej gminie, gospodarze organizują się w tę formację do obrony swych włości. Skruszeni, przeprosiliśmy, obiecaliśmy poprawę i zjechaliśmy na drogę. Uf!!! Trzeba słuchać starszych!
Reszta drogi do Obozina minęła spokojnie. Po przekroczeniu trasy na Więckowy prawie jechaliśmy po własnych śladach. Nawet znaleźliśmy zgubione wcześniej batony. Były przepyszne, albo my tacy głodni.
Lasy Państwowe to cudowne miejsce! Taki tam spokój, i tak tam bezpiecznie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum