Wolne Forum Gdańsk
Forum miłośników Gdańska

Inne ciekawe - "Pozwól przemówić rodzinnym pamiątkom"

fritzek - 2009-11-13, 19:29
Temat postu: "Pozwól przemówić rodzinnym pamiątkom"
Muzeum Historyczne Miasta Danziga, portal Trojmiasto.pl i Wolne Forum Danzig zapraszają do akcji "Pozwól przemówić rodzinnym pamiątkom". .

Czy ktoś z Was chciałby pokazać wyjątkową pamiątkę rodzinną ze swoich zbiorów i opowiedzieć historię ludzi i miejsc związanych z tym przedmiotem? A może osoby z Waszych rodzin, znajomi, sąsiedzi też byliby zainteresowani tą akcją?

Jeżeli tak, to bardzo prosimy o kontakt z administracją WFG.


Przedmioty pokazujcie i opisujcie też w tym wątku. Na zgłoszenia czekamy do końca grudnia.
Serdecznie zapraszamy do udziału w akcji :-D :flaga:

łupaszko - 2009-11-13, 22:27

Ja mogę pokazać pamiątki po dziadku z wehrmachtu :-D
fritzek - 2009-11-13, 22:37

łupaszko napisał/a:
Ja mogę pokazać pamiątki po dziadku z wehrmachtu :-D

Pamiątki po twoim dziadku, który służył w Wehrmachcie i historia jest związana z Danzigiem i okolicami?
Zapraszamy do udziału.

feyg - 2009-11-13, 22:40

łupaszko napisał/a:
Ja mogę pokazać pamiątki po dziadku z wehrmachtu :-D

A ja nie:

colinQ - 2009-11-14, 16:26

Hm. No z tych terenów (okolic Gdyni, Danziga) to mam jedynie po dziadkach:
- prywatną księgę meldunkową z Gdyni z 1938 roku
- dowód osobisty i inne kwity przedwojenne, ale to z okolic Sierakowic i Lęborka
- zdjecie z Grudziądza z służby wojskowej (1939)

oprócz tego sporo zdjęć ze Wschodu (wileńskie).

Obecnie poszukuję też zdjęć dziadka, który wcielony został po wymiane do organizacji Todt, ale póki co długa droga przede mną...

Pepo - 2009-11-18, 08:37

Ja w domu moich rodziców "od zawsze" pamiętam dwa przedmioty, które zostały przez moich dziadków znalezione w jednej z willi oliwskich, kiedy przyjechali tu w 1945 r. Początkowo zamieszkali w kwartale ulic w rejonie dzisiejszej Sosnowej, Kwietnej, Liczmańskiego itp. (dokładnie nie potrafią określić). Dom był piękny, niezniszczony, pełny zastawy (jeszcze!), mebli, był fortepian. Ale ponieważ dziadek musiał wyjechać, a babcia miała zostać sama (miała wówczas 26 lat), to się obawiali, ponieważ było tam "stosunkowo pusto" (cytuję)" i "szalały bandy" (też cytat).

Wkrótce dziadkowie przenieśli się do budynków mieszkalnych na Smoluchowskiego we Wrzeszczu. Z tej dawnej willi wynieśli tylko dwa rekwizyty, które do dziś pozostają w rodzinie. Jest to masywny, bez zbędnych zdobień, ale jednak ze swoistym urokiem, metalowy koszyk. Pierwotnie służył zapewne na owoce, u nowych właścicieli nieprzerwanie do dziś - na święconkę. Raz w roku jest używany, czyszczony, przyozdabiany. Jakkolwiek zabrzmi - nie ma dla mnie silniejszego skojarzenia z Wielkanocą, jak widok tego koszyka.

A drugi rekwizyt to pięknie zdobiona, długa fajka. Nie znam się na tych precjozach, więc trudno mi coś o tym powiedzieć. Ale ta z kolei zawsze wisiała u nas na ścianie (dziś przygarnął do mieszkania ją mój brat) i nigdy nie mogłem jej dotykać ;-) Taki owoc zakazany. Nigdy też nie rozumiałem, jak byłem mały, co to do końca było. I snułem fantastyczne opowieści o tym (że to broń, że to jakiś rodzaj podpórki, wskaźnika do mapy... :hihi:

W ciągu kilku dni podeślę zdjęcia.

To niewiele, i zapewne nie wpasowuje się do końca w ten wątek, ponieważ trudno coś o nich powiedzieć więcej, ale... chciałem się podzielić.

Jarek z Wrzeszcza - 2009-11-18, 21:13

Kurcze, aż się wzruszyłem... ;-)
colinQ - 2009-11-18, 21:59

No naprawdę ciekawe historie można odnaleźć...
Szkoda, że moje powiązania rodzinne z Trójmiastem są tak niewielkie, bo mam sporo pamiętek po dziadkach (jako jedyny w rodzinie wszystko trzymam), ale z okolic Sierakowic, Lęborka, a także kieleckiego, wileńszczyzny, Starogardu Gd.

Margo - 2009-11-22, 17:07
Temat postu: Książka meldunkowa
Colin jeżeli ksiązżka meldunkowa dziś dodana jest od Ciebie to wilekie dzięki- super historia!
pozdrawiam
Margo

colinQ - 2009-11-22, 19:37

Moja. Nie ma sprawy.
To dla mnie zaszczyt, że mogę ukazać choć rąbek mojej historii... :)

fritzek - 2009-11-22, 19:57

Zajrzyjcie do:


Zachęcamy do udziału w akcji :-D :flaga:

fritzek - 2009-11-26, 16:32

Ze względu na sprawy organizacyjne i terminarz MHMG
akcja zbierania pamiątek zostaje skrócona do 15 grudnia.

Jeszcze raz serdecznie zapraszam do czynnego udziału w tym przedsięwzięciu :flaga:

villaoliva - 2009-11-28, 22:24

Materiał trójmiasto.pl o akcji.


Azaziz - 2009-11-29, 12:44

Bardzo mi się podoba ta idea :flaga:
colinQ - 2009-11-30, 23:43

Jako, iż zostałem poproszony o publikację mojej historii również na forum, prezentuję tutaj moją myślę, nie długą, a jakże ciekawą historię pradziadków, byłych mieszkańców przedwojennej Gdynii. :flaga:

Cytat:
Pamiątka jaką pragnę przedstawić to przedwojenna "Domowa książka meldunkowa" należąca niegdyś do mojego pradziadka Konrada Günthra. Książka jest jedyną pamiątką po okresie zamieszkwania moich pradziadków w mieście Gdynia, dzielnicy Obłuże. Była to prawdopodobnie ulica Podgórna lub Podgórska, ciężko to dziś ustalić.

Jej historia zaczyna się już w Samorządowym Instytucie Wydawniczym w Warszawie, w którym to prawdopodobnie została zszyta z kilku kartek i dwóch kartonowych okładek, a następnie nadrukowano na niej tekst i tabelki. Stamąd przebyła drogę na Pomorze i znalazła się prawdopodobnie w jednej z gdyńskich księgarni.
W 1935 roku, pojawił się w księgarni młody człowiek, któremu udało się niedawno ukończyć budowę niewielkiego domku mieszkalnego na Obłużu, Gdyni 6. Ten młody człowiek to dwudziestosiedmioletni Konrad Günther(Gdynia), fizyczny robotnik portowy, ojciec Marji i Franciszka, mąż Anieli, który wynajmuje jeden z pokoi w swoim domu dla obcych ludzi. Dotychczas nie było to nigdzie udokomentowane, jednakże liczba lokatorów zaczęła wzrastać i należało to rozwiązać prawnie.

Każdy lokator jaki zamieszkiwał jeden z trzech pokoi opisany był imieniem, nazwiskiem, wpisywano także imiona rodziców, zawód, urodzenie, wyznaznie, przynależność państwową, stosunek do powszechnej służby wojskowej oraz miejsce przybycia. Następne kolumny dotyczyły pobytu, pokwitowania przez biuro meldunkowe oraz uwag.
W sumie dziadkowie wynajmowali dwa pokoje i na każdy pokój jest oddzielna kartka w książce. Dom na Obłużu był stosunkowo niewielki, bowiem znajdował się on na terenie niewykupionego jeszcze gospodarstwa. Niestety dom nie był własnością naszej rodziny, pomimo iż wybudowany był rękami pradziadka, prawanie w okresie powojennym nie stanowił jego własności ze względu na nieuregulowanie sprawy własności gruntu. Pradziadek podpisał zobowiązanie spłaty działki w ratach i dopiero po wpłaceniu ostatniej kwoty grunt przeszedłby na własność Günthrów.

W związku z wybuchem wojny budynek został opuszczony przez pradziadków 30 sierpnia 1939 roku, bowiem Konrad Günther został powołany do wojska w charakterze rezerwisty, a Aniela przeniosła się na wieś wraz z dziećmi. W czasie zawirowań drugowojennych dom został zajęty przez nieznane nam dwie rodziny, a wszelkie monity o udostępnienie lokalów do zamieszkania rodziniy mojego pradziadka nie dawały rezultatów.
Obecnie, prawodpodobnie na miejscu dawnej lokalizacji budynku zostały wybudowane bloki mieszkalne. Pradziadkowie z tytułu poniesionych kosztów na budowę, ze względu na brak uregulowania stanu gruntów, nie otrzymali żadnego odszkodowania.



fritzek - 2009-12-01, 00:29

Bardzo dziękuję, że pokazałeś na WFG swoją pamiątkę i wkleiłeś historię o niej. :brawo:
feyg - 2009-12-03, 15:10

Przewodnik dziadka gajowego
Cytat:
"Wyroki Stwórcy skazują ludzi, na tę ziemię rzuconych, na mozół i trud wielki, by z ubogiej gleby, jak ta sosna, życie wydobywali, by byli w trwałości w pracy niezmienni, jak zieleń wieczna koron drzewnych a na straży swej ziemicy wysyłali silnych co w burzy się nie zegną" - Józef Piłsudski, Druskienniki w sierpniu 1925

Przedmowę tej treści zawiera "Przewodnik" która jest pamiątką po moim dziadku (Wileńszczyzna). Rodzina mojej mamy, tak jak Marszałek, pochodzi z Wileńszczyzny. Przed wojną dziadek był gajowym w dobrach hrabiego Michała Tyszkiewicza (męża znanej wszystkim Hanki Ordonówny) w Sużanach. Zachowało się zdjęcie dziadka w mundurze ze służbowym rowerem jest on wsparty o średnicomierz do pomiaru drzew niczym o laskę. Babcia wspominała często, że ten rower bardzo jej imponował, bo sama nigdy nie nauczyła się na nim jeździć.
Pobrali w roku 1937, w tym samym roku dziadek otrzymał powołanie do odbycia przeszkolenia w kompanii szkolnej Korpusu Ochrony Pogranicza. Zapewne podczas tego szkolenia w jego ręce trafiła ta książka.
Wydawcą "Poradnika" jest Dowództwo Okręgu Korpusu nr III w Grodnie. Wedle informacj w stopcei: "Książka niniejsza w ilości 5000 egzemplarzy numerowanych została wytłoczona w Doświadczalnej Pracowni Graficznej Salezjańskiej Szkoły Rzemieślniczej przy ulicy Lipowej 14 w Warszawie". Ten egzemplarz posiada numer 2224.
A jakaż historia kryje się za tą książka ktoś zapyta? W sierpniu 1939 roku dziadek został zmobilizowany do KOP-u. Na szczęście po 17 września udało mu się uniknąć niewoli i wrócił do domu. Po raz drugi szczęście mu dopisało w 1941 roku gdy uniknął zesłania do Kazachstanu tak jak część rodziny mojej babci. Po wojnie jako repatrianci otrzymali gospodarstwo w niewielkiej wsi Piotrowo koło Ornety. Do Trójmiasta dotarli stosunkowo późno bo w pierwszej połowie lat 60-tych.
Ale co to wspólnego ma z książką? Już odpowiadam: "Poradnik" został przygotowany aby pomóc leśnikom w ochronie lasu tak w warstwie dosłownej - znajdziemy tam informacje o pielęgnacji drzew czy zwalczaniu szkodników, ale również w przenośni. Książka posiada bowiem część poświęconą przysposobieniu wojskowemu leśników, liczącą XII podrozdziałów.
Jeden nich nosi na przykład tytuł: "Walka małych zespołów lub pojedynczego strzelca w lesie". Niestety czterech spośród nich brakuje. Tak się złożyło, że książkę znalazłem na strychu już po śmierci dziadka, a babcia nie potrafiła wyjaśnić przyczyn tego braku. Może to przypadek, ale mogło być i tak, że dziadek wolał "niebezpieczne" rozdziały usunąć?. Dobrze, że chociaż spis treści się zachował.
A wspomniany wcześniej hrabia Tyszkiewicz był dla dziadków do końca ich dni synonimem... nieróbstwa. Gdy dziadek zamiast np. porąbać drewno do pieca czytał sobie "Dziennik Bałtycki" babcia komentowała to "a ten się znowu rozsiadł jak hrabio Tyszkiewicz". I dziadek chcąc nie chcąc odkładał gazetę...


Źródło ostatniego zdjęcia: wyborcza.pl

fritzek - 2009-12-17, 18:56

UWAGA!!!


Akcję zbierania pamiątek i opowieści o nich przedłużamy do 15 stycznia 2010 r.

:flaga: Serdecznie zapraszamy do uczestnictwa :flaga:

Noah - 2009-12-31, 19:30

Nie wiem czy to może być "rodzinną" pamiątką (?)
Oczywiście pochodzenia przedmiotu nie będę wyjaśniać :-D

fritzek - 2010-01-14, 17:03

Pamiątki po dziadku

Cytat:
Po dziadku Władysławie Wąsiewskim pozostało mi niewiele rzeczy i pourywane wspomnienia. Do tej pory w swoim domu mam maszynę do pisania marki Underwood, mapę Leśnictwa Tempcz z 1926 r. i powojenny negatyw.

Mój Dziadek pochodził z Wielkopolski. Przed II Wojną Światową został leśnikiem. W 1939 r. został zmobilizowany do wojska. Uczestniczył w obronie Kępy Oksywskiej, gdzie został ciężko ranny. Przestrzelony kręgosłup operowali mu Niemcy w szpitalu polowym. Trafił do oflagu.

Po zakończeniu wojny został leśniczym pomiędzy Wejherowem, a Lęborkiem w Tępczu. Podobno, jak wspominają moja mama i wujek, dosyć długo przyjeżdżali z niezapowiedzianymi i niechcianymi wizytami "smutni panowie" w skórzanych płaszczach i kapeluszach.

Maszyna do pisania stała u dziadka w kancelarii na ogromnym, dębowym biurku. Później dziadkowie wybudowali dom w Strzebielinie Morskim. Dziadek nadal pracował w leśnictwie. Starą maszynę zastąpił nowoczesny Łucznik, a przedwojenna poszła na „emeryturę”.

Underwood’a znalazłam w strzebielińskim domu na strychu. Miejscu, które było dla mnie magiczne. Miałam kilkanaście lat jak dostałam pozwolenie na jej zabranie. Dźwigałam tą nieporęczną i bardzo ciężką rzecz, byle tylko dowieźć ją do domu w Danzigu.

Na tym samym strychu znalazłam również w jakiejś stercie książek i szpargałów ręcznie kaligrafowaną mapę Leśnictwa Tempcz. Na rewersach kart są zapiski mojego Dziadka. Na niektórych mapach są naniesione nowe linie podziału terenów, dane właścicieli i obliczenia.

Ostatnią rzeczą, o której wspominam, jest negatyw (też znaleziony na strychu). Mój Wujek - Józef fotografował. Latem, w latach '60 XX w. był w leśniczówce w Tępczu. Na ORWO-wskim negatywie utrwalił swoich rodziców, a moich dziadków - Władysława i Wilhelminę. Zdjęcie niesamowicie świeże i ostre, pomimo niedoskonałego materiału i upływu lat. Wujek sportretował Dziadka wracającego z pracy i Babcię z kalafiorem pod pachą. Na trawie siedzi jeden z ich ówczesnych psów, którego imienia nikt już nie pamięta.

Mój śp. dziadek ze strony mamy jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Taką, która odcisnęła na mnie wielkie piętno. Przeprowadzałam się wiele razy, ale te przedmioty towarzyszą mi nieustannie od prawie 2 dekad.

Izabela Sitz - Abramowicz - Wolne Forum Danzig


Mapę leśnictwa można obejrzeć w całości.

feyg - 2010-01-14, 21:18

Dziękujemy!!! :brawo:

P.S.Stowarzyszenie wnuków leśników rośnie w siłę! :hihi:

Orka - 2010-01-14, 21:46

feyg napisał/a:


P.S.Stowarzyszenie wnuków leśników rośnie w siłę! :hihi:


A wnuki pracowników Dyrekcji Lasów Państwowych też mogą się załapać? :lol:

feyg - 2010-01-14, 21:55

Orka napisał/a:
feyg napisał/a:


P.S.Stowarzyszenie wnuków leśników rośnie w siłę! :hihi:


A wnuki pracowników Dyrekcji Lasów Państwowych też mogą się załapać? :lol:


Dzieci lasu też! :hihi:

fritzek - 2010-01-14, 22:17

feyg napisał/a:

Dzieci lasu też! :hihi:

Mróz za oknami trzaska, ale można lato leśnych ludzi zaplanować :hihi:

Wracając do tematu, to mój dziadek był fantastycznym człowiekiem. Szkoda, że za szybko odszedł. Zawdzięczam mu bardzo wiele.

Kuglow - 2010-01-14, 23:38

fritzek napisał/a:
Wracając do tematu, to mój dziadek był fantastycznym człowiekiem.
Zazwyczaj tak jest , że leśnicy to wspaniali ludzie. Mogę to potwierdzić , ponieważ mam wujka który jest leśniczym. Więc ja też chyba załapię się na lato leśnych ludzi. Kończę :offtop: i chciałbym pogratulować Frysi napisania ciekawych wspomnień!!! :brawo: :flaga:
Bynio50 - 2010-01-15, 16:59

Frysiu, ten piesek chyba zwany był Kajtkiem. Miałem podobnego.
pszekliniak - 2010-01-17, 19:51

To i ja się wcisnę ze swoim kawałkiem wspomnień :)

Walizka i szkolne świadectwo
Cytat:

Walizka i szkolne świadectwo - to jedne z najważniejszych dla mnie pamiątek po moich babciach.Niepozorna czarna walizeczka należała do babci Leokadii Burskiej(z domu Rekowskiej).

Ta rodowita Kaszubka miała 1 września 39 roku rozpocząć naukę w gimnazjum. Wybuch wojny pokrzyżował niestety jej plany edukacyjne. Cała rodzina babci została wysiedlona z rodzinnego gospodarstwa w Liniewie(koło Kościerzyny) i skierowana do pracy w majątku w Neplach, kilka kilometrów od Terespola. Stamtąd babcia trafiła do pracy na lotnisku w Bydgoszczy. Tam doczekała niemal końca wojny, uciekając dopiero przed nadciągającymi wojskami sowieckimi. Paradoksalnie zresztą, to niemieccy lotnicy ostrzegli babcię i jej koleżanki przed grożącym im ze strony wyzwolicieli niebezpieczeństwem, każąc im się spakować i jak najszybciej uciekać do rodzin.

Babcia już nigdy nie wróciła na stałe do rodzinnej wsi. Po wojnie zamieszkała z siostrami w Sopocie, a po wyjściu za mąż w Danzigu – najpierw na Orunii, a kilka lat później i już do końca życia, we Wrzeszczu. Niepozorna czarna walizeczka z metalowymi okuciami towarzyszyła jej we wszystkich wojennych i powojennych zawieruchach. Nie jest cenna, musiała mieć jednak dla babci specjalne znaczenie, skoro mimo przetartych szwów, urwanej rączki nie zdecydowała się jej wyrzucić. Walizeczka służyła także mojej mamie, a potem i mnie, do przechowywania innych, bezwartościowych, ale miłych sercu pamiątek.

O życiu mojej drugiej babci, Lidii Soboń (z domu Grycko ), wiem tak naprawdę bardzo niewiele. Zmarła młodo, kilka miesięcy przed moim narodzeniem. Urodziła się we Lwowie, tam też spędziła wojnę i krótki czas po niej. Świadectwo szkolne prezentowane na zdjęciu to wystawiony przez Narodowego Komisarza Oświaty USRR dokument, potwierdzający naukę w szkole średniej, w roku szkolnym 45/46.

Trzynastoletnia babcia Lidia uczyła się tego roku czterech języków – rosyjskiego, ukraińskiego, angielskiego i polskiego, każdego w „mowie, piśmie i literaturze”, arytmetyki, algebry, geometrii, przyrodoznawstwa, historii, geografii, fizyki, wychowania fizycznego. Imponujący program jak na trzynastolatkę.

Niedługo później babcia trafiła do Danziga. Tu wyszła za mąż, urodziła dzieci. Mój tata, a później i ja, wychowaliśmy się w tym samym mieszkaniu w Dolnym Wrzeszczu, w którym dziadkowie zamieszkali zaraz po ślubie.

Obie babcie, ta znana osobiście, jak i ta której nie miałam okazji poznać wywarły ogromny wpływ na moje życie. Tym cenniejsze są dla mnie te pamiątki po nich, ślady ich młodości.

fritzek - 2010-01-17, 21:47

Jeszcze jedna ciekawa historia na finiszu akcji.
Dzięki za podzielenie się :brawo: :flaga:

villaoliva - 2010-03-04, 07:03

Relacja z demmisażu wystawy na stronie iBedeker.pl i trojmiasto.pl

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group